a kto umarł, ten nie jara

Wyjścia 6/1-3

III Międzynarodowy Festiwal Wątpliwości

Obserwatorzy

Etiuda wczesnojesienna. Wracamy do punktów wyjścia.

I Otwarcie
To była wycieczka szkolna w czerwcu 2006 roku - Zakopane, wiosna. Upiliśmy się wszyscy. Siedzieliśmy na balkonie w dużym, drewnianym ośrodku wczasowym. Zachciało mi się sikać. Nie byłem w stanie zejść do toalety, dlatego wziąłem pustką puszkę po piwie Żubr i stojąc w kącie oddałem do niej mocz. Oczywiście prowizoryczny pisuar okazał się nieprzystosowany do możliwości nawalonego nastolatka. Rozejrzałem się wokoło w poszukiwaniu szmatki i dostrzegłem takową w pokoju, z którego było wyjście na balkon. Wytarłem mocz i usłyszałem krzyk. Otóż najpiękniejsza z kobiet na Ziemi, moja przyszła narzeczona, zakochuje się we mnie. Wyznanie miłości ubiera w nietypowe słowa: bluzka, moja, głupi chuj, najebany Gamrot, obrzydliwe, wypierzesz. I ja już wiem. Ona kocha. Godzinę później leżę już na jej kolanach i pytam się, z całą czułą prawdomównością pijaka, czy mogę jej powiedzieć, że ją kocham. I że jej oczy są jak głębia oceanu. Ona się ze mnie śmieje i gładzi po policzku. Godzinę później leży na tym samym balkonie i całuje się z moim kolegą. Ja wtulam się w jej plecy i zastanawiam się czy faktycznie to robi czy tylko mi się wydaje. Godzinę później znika z tym samym kolegą w toalecie. Po jakimś czasie roznosi się plotka, że uprawia lesbijski seks z Magdaleną K. Nie mogę tego przegapić, więc nie tracąc ani chwili ruszam do ich pokoju. One na łóżku, rozgrzane – całują się a ich dłonie wędrują po swoich ciałach. Kilka kieliszków później widzę jak W. próbuje wyskoczyć przez okno i powstrzymana podcina sobie nadgarstki nożem do masła. Upada, upada w swojej różowej pidżamie na podłogę. Obok połyskuje wilgotna bluzka. Stoję w drzwiach i wiem, że to będzie moja żona.

II Zagęszczenie
Czuję jego palce na moich biodrach. Lepkie cmoknięcia słonych warg. Wsuwa język między bieliznę a skórę. Sygnał połączenia – matka, mówi to, co zwykle dodając, że nie przeleje pieniędzy. Nie reaguję, koniec połączenia. Zabawa zaczyna się od początku. Dmucha mi w ucho, skubie wargę. Trzask zamka- narzeczona, wkurwia mnie. Myślę, jak się jej pozbyć. Mówię, że jest gruba, mówię, że jest grubą, tępą dupą i ma wypierdalać. Jako, że było to pierwsze zdanie wypowiedziane do niej po całodziennej rozłące (dzięki ci boże za jej studia pt.: „w chuj czasu muszę spędzać na uczelni”) udało mi się ją doprowadzić do płaczu. Hola, hola! A ty gdzie idziesz? No tak, i poszedł się jebać. Mój paraerotyczny sen o świętym spokoju. Zaczynam marzyć. Marzę, więc o olbrzymim dole w ziemi, w którym mógłbym utylizować Cyganów. Cyganie, rumuny, kibole gieksy i cała banda tego brudu, który zalega pod paznokciem miasta. Przysypać ich ciała wapnem gaszonym, zasypać ziemią i postawić centrum handlowe albo burdel. Zamieszkałbym sobie w tym kurwim dołku i miał spokój, święty. Jeżeli ktoś chciałby się pozbyć jakiegoś zasrańca to pukałby w moje dębowe drzwi, wchodził, wrzucał monetę i do klapy w podłodze spadałyby ciała, ciała, ciała. Tak wyglądałoby to w moim idealnym świecie. Klapy w podłodze i długie korytarze zakończone przestronnymi kryptami i ja – cały w bieli… Tak boże, spraw, aby wiosna twojego nowego królestwa zawitała do mego życia. Niech świat się zazieleni, baranek ocieli, słowo stanie się ciałem czy cokolwiek innego. Tylko daj mi klapę w podłodze a imię twoje wielkie będzie. Amen.

III Wyjaśnienie
Nie wydaje mi się, żeby to miało sens - najmniejszy, jakikolwiek. Zostałem sam. Dzień się kurczy a ja go dopiero zaczynam. Wiem, że kurczę się razem z nim. Śni mi się miłość z prostytutką. Zostałem wysłany po 70-80 gram amfetaminy do dziwki na rogu. Miała na sobie białą maskę, jakby moskitierę. Wzięła mnie do bramy, uklękła przy chodniku - w bramie klęczała taka piękna i niedostępna a ja ją objąłem. Wiedziałem, że się przewróci i z jej ciała wyleje się wszystko, co dla niej cenne. O czym nie może zapomnieć. Zaczęła mnie całować - namiętnie i delikatnie. Ja przerwałem po jakimś czasie. Zmieszany, rozejrzałem się wokół i z przerażeniem wyszeptałem, że jak nas jej szef zobaczy to zabije, a ja boję się - śmiertelnie obawiam się śmierci. Ona odrzekła, że szef to jej ojciec, co wydało mi się nad wyraz dziwne i niepokojące. Wiedziałem, w swojej świętej naiwności wiedziałem, że nie taki jest porządek świata. Nawet w sytuacji, kiedy jej ojciec okazuje się być poganinem i dbać o jej kondycję psychiczną. Przecież lepiej dla niej, że pracuje na ulicy, dając dupy przygodnym frajerom niż jakby stała całymi dniami przed lustrem i oglądała telewizję i się odchudzała i dawała dupy przygodnym frajerom na imprezach. Niech się hartuje, świat jest przecież zły i okrutny. Ona będzie twarda. Ona ściąga maskę i całuje mnie w policzek. Budzę się i wiem, że chciałbym wrócić, ale nie ma już, nie ma do czego.

ameno. dzień pierwszy. światło.

UUUUUU NIE I I I I I I MILCZ NIE IIII U

niewielka postać drze papier na kawałki / biało / roztopy





postać białej pociętej amfy

.........................
.........................
.........................

wibracje w mięśniach
szumy lepkie otarcia kołowanie
to brzuch jego oka otworzył się
na nasze wysunięte krocza

.........................
.........................
.........................

nie dajesz mi spokoju
podchodzisz do drzwi i pukasz
drzwi były słone i dziwnie rozgrzane
zapach mięsa konstelacja rudej mgły

obmyj mnie obmyj
naręcza śliny i krzesanie

.........................spierdalam

uciekam w siebie jak w chłodnie
bieg po nabrzeżach
karmienie zwierząt

zwierzę.........................
raz.........................raz.........................raz.........................


mam żądło w dłoni i w nerce

.........................

kreska
kreska
drażnimy interpunkcję ciała

tnij mnie
o tnij mnie

raz

.........................

szum

.........................

.........................

.........................

zenit

Moment zwrotu. Płuca, tarcie dźwięków o szkło. szklane morze, chyba pierwiastek snu. pulsowanie. nacieki. nacieki.

Dn (O) 0ooa albo krystaliczność larw - wydAlenie

Rzut z góry na drut albo korytarz światła/ Kiedy juz go zobaczyła/

Nosiłem się dzisiaj z zamiarem zabójstwa. Przeszedłem między nogami mojej sąsiadki i wskoczyłem w tunel powietrza. Pulsujący kwadrat domagał się uwagi. Pochłonął ją całą. Strawił moją uwagę wraz z resztkami tkaniny mającej symulować wstyd.
Tak to wygląda z płaszczyzny utraty, skracania oddechu do coraz mniejszych systemów metrycznych. Powiedzmy, że to rozmiar azjatycki. Muszę przestać robić te brzydkie rzeczy. Zaczynam się kurczyć.


Myślę o saunie gdzie płacisz pięć dych i ruchasz ile chcesz.

Zaczyna się. Wziąłbym tam moją żonę.Trzeba sobie wyobrazić. Płytki basen, tłuste powietrze, tłuści mężczyźni. Chyba czas na ruchy wokółnasienne. Zapłodnij, zapłodnij albo spierdalaj. Trzemy o siebie. Ty trzesz o mnie a ja się puszczam.

Myślę o pokoju 138 gdzie nie płacisz nic i pierdolą twoją żonę.

Kiedy wydał mnie mówiłem, że wanna jest jak muszla albo horyzont mojego snu. Zamykam oczy i woda zalewa mi usta, wyrąbuje przegrodę nosową i ustanawia rządy drgawek. Nie musisz się bać, wystarczy oddać całą uwagę. Sami wezmą i to będzie kurwa bolało.
Ja jestem adamem a to wąż mój. Uważaj, uważaj. Kręci się, kręci, ręci, ęci, ci, i/


Nazwijmy to punktem zera.
Napięcie linii równoległej jeziora,
Co duszną studnią jest dla moich synów
Leniwych, zmierzchających na granicy jaźni.

Wedle ciągu heksametru, religii ognia.
Tak były w nas obrzędy, łamanie się brakami, ściany w tłustych plamach, framugi z drzazgą suchej farby.
Może nazwiesz mnie barakiem? Musi być skórzany jak bukłak winny. Musi być, bo w braku, zaczyna się rozkład.

- Zwrot z jednej prostej, cięciwa zwierzęcego głodu przechodząca przez moje gardło.
Napięcie o koło, o twardy jęk kręgosłupa.
I linia kruszonego o nerki lodu
I jej równoległy śmiech co rozpływa się pod jego szyją.

Kogo chcesz zwieść szafarzu ognia?

JAK LUSTRA BIAŁE WYDYCHANE Z POZIOMU JEJ SYMETRYCZNEGO RUCHU

NAGOnasiennOŚĆ I

brytyjska poezyja miseczki B75.

The Travel

He sat.
Asked if I'm not bored living in a cathouse
He made me sick and bored.

Three thousand liters of alcohol ago,
We talked about the poor guys
who ended up on Old Sparky
and those rich sons of a bitch, who avoided it.

Everything seems to be so far.
I remember the scorching August,
almost three hours
of talking about West End
puny elm wood, vertical sun and the lake of your anxious skin.

We part so long and without sense.

Midnight
Someone closes the door, someone falls asleep.

ZZZZZOOOOOOR6474

1. Coś nie bardzo chcę. chęćchęćchęćchęćchęćchęć to jest blitzkrieg echa, chromosomu impotencji, lepkości cieczy (odmierzała kroki w stronę wejścia), topienia się we własnej ślinie.

2. Zakrztuś się, rozdrapuj płuco kaszlnięciem a kiedy pęknie zobaczysz otwory na swoich piersiach. wpuścimy w nie plastikowe rurki i muzykę elektroniczną, szumy, napięcia.

3. 010101010101011110010000100100011

4. nasza płeć ma postać binarną. to jest płaszczyzna na której czarna jedynka albo czarne zero - ten zakrzywiony czekan albo zdziwiona wiecznym wiatrem dziura pozwala się określić. chyba, że przyjdzie para tych jebanych pedałów, bo przecież lesby nam nie przeszkadzają i krzykną, że mamy wypierdalać. JA tego kurwa nie pojmę.

5. Boję się współczesnej poezji i sztuki współczesnej się boję. I poetek współczesnych się boję bo one tylko pierdolić się chcą. Z recenzjami, z czasopismami z nagrodami a ja nie potrafię robić kilku rzeczy jednocześnie. Myśleć o rdzy, śluzach, krwi, chłopczyku, kurwa mgle i larwach tak wpierdol tam larwy jeszcze to będzie bierezin albo inna chujnia, drzazgę, trzaski o o o o o i dojść nie mogę. To się boję współczesnych poetek bo one potrafią i jeszcze kończą studia i nie ćpają jak pojebane.

6. CDN.

Tego nie robi się kotu

zwroty

trzask.to jest mińsk. wczoraj byłem u rodziców. zapytałem mamę czy wie, że ojciec ją zdradza. nie chciała uwierzyć. powiedziałem, że się nie chcę wtrącać. kiedy wrócił ojciec, ona rzuciła się na niego. rozdrapywała jego zaprzeczenie. przegryzła światłowód zaskoczenia. kiedy wbiła się paznokciami w krocze i wyssała wszystkie śluzy, kilogramy naskórka, oddzieliła pot od podniecenia, zaczął się zwrot. ojciec powiedział wszystko. zapadł się w swoje ramiona, zapadł się w sobie, w siebie, naprzeciw siebie samego tak stał zapadnięty i zwracał się coraz bardziej. trzask. to jest mińsk bez liter i cyfr, liczb pierwszych jak my i nasze blefy, w których staliśmy się niedoścignieni. ścigani, ścigani coraz bardziej i głębiej.